poniedziałek, 10 października 2016

Chociaż ta jedynka...

...nie do końca chciała się trzymać na torcie, to po wielu próbach udało się Pandzie. W końcu miała wszystko na swoim miejscu. Tak... to minął już rok...


Dokładnie 10 października 2015 postawiłam swoją nogę, po raz pierwszy na brytyjskiej ziemi *fanfary*. Tak wiem, wyświetla się Wam data wpisu na 11 października 2016... Ale widzicie, ja w swoje imieniny (10.10) miałam wolne :D

Taaa... rok. Trochę się przez ten rok pozmieniało. Mieszkam w Londynie, mieście, które cały czas żyje. A jak nie chcesz by ten zgiełk do ciebie dotarł, po prostu zamykasz się w pokoju z kubkiem ciepłej kawy INKA i dobrą książką lub filmem. 
Ale może zacznij od początku ;)
Przyleciałam do Anglii 10 października 2015 roku, a na lotnisku powitał mnie... deszcz. Ta... wiem, to takie angielskie ;) Szczerze? Byłam przerażona i podekscytowana w tym samym czasie. Zdana z początku tylko na siebie, musiała przebyć prawie połowę Anglii by w końcu spotka kogoś znajomego. Tak, tak swój pierwszy dzień na brytyjskiej ziemi spędziłam w większości całkiem sama. I tu chciałabym powiedzieć (lub napisać, jak kto woli), że to co się mówi w Polsce o Polakach w UK, że nikt nikomu nie pomaga, a wręcz przeciwnie, rzuca się jeszcze kłody pod nogi - jest w większej części bzdurą. Jest tutaj prawie tak jak w Polsce. Spotka się takich co będą ci przeszkadzać i takich, którzy ci pomogą. Powiem nawet, że przynajmniej w mojej sprawie, spotkałam tu więcej życzliwych Polaków niż w Polsce. Chociażby mojego pierwszego dnia tutaj- pomagali mi właśnie POLACY. Pewna polska para, która pomogła mi na lotnisku ze znalezieniem mojego busa do Londynu. W Londynie pewna starsza Polaka, która na dworcu autobusowym pomogła mi z bagażem i jej syn, który chodził ze mną i moją walizką po całym dworcu bo odsyłano nas tylko ciągle z jednego peronu na drugi. Jej: "Trzymam za ciebie kciuki" - które dodały mi trochę odwagi w tej podróży. Inna Polka w Birmigham, która uczyła mnie jak w łatwy sposób odróżniać od siebie brytyjskie monety. Cała moja podróż z Londynu do Preston była uda dzięki takim właśnie spotkaniom z moimi rodakami. Oczywiście w ciągu tego roku spotkałam też i takich Polaków, przez których aż mi wstyd, że jesteśmy tego samego obywatelstwa, ale są oni tak nieliczni, że wolę o nich nawet nie pamiętać bo giną wśród tych wielu naprawdę miłych i serdecznych.


Moja pierwsza fizyczna styczność z angielskimi budkami

To, co jednak dało mi prawdziwego kopa pozytywnego to dwie osoby, które bardzo często podtrzymują mnie na siłach tutaj: Rhode i Joga. Nie wiem czy będą czytać ten wpis, ale wiedzcie, że tylko dzięki Nim nie zamówiłam biletu powrotnego już w pierwszym tygodniu. To dzięki Nim zobaczyłam, że jak czasem się nie zaryzykuje, to nic się nie zyska. To właśnie te dwie osoby wyciągnęły mnie z dołka, który dopadał mnie już od kilku lat. I właśnie dlatego, mimo że teraz każda z nas mieszka w innym mieści, ba! w innej części UK, to wiem że mogę na nie liczyć. I dla nich jestem w stanie wytrzymać te 6 czy prawie 9 godzin w busie by do nich dojechać. 
Dziękuję Wam Kochane <3
Piękny Edynburg, czyli tam, gdzie spotka się Jogę :D

I chociaż nadal mam momenty, gdy zaczynam się trochę denerwować gdyż coś nie wyszło tak jak powinno, to tu w Londynie znalazłam na to sposób. Tak jak we Wrocławiu takim miejscem uspokojenia był dla mnie Ostrów Tumski, zwłaszcza wieczorne spacery po nim, tak tu mam autobus nr 13 w kierunku Chinatown. Gdyż nie ma to jak wsiąść do autobusu nr 13, wejść na samą górę na sam przód i jechać przez godzinę prawie na Piccadily podziwiając powoli wieczorny Londyn- Baker Street, Oxford Stree by na końcu zobaczyć oświetlone i żywe Piccadilly Circus. Naprawdę warto. 
Tak wszędzie można znaleźć swoje miejsca, osoby. 
Czy żałuję swojej wyprowadzki do UK?
Nie. Mieszkanie tutaj wiele mnie nauczyło. A przede wszystkim dodało mi więcej pewności siebie.
Czy zamierzam zostać w UK na stałe?
Nie. Tak naprawdę nie wiem, gdzie będę na stałe. W sumie to nawet nie jest dla mnie ważne. Ważne z kim zostanę, a nie gdzie.
Czy zamierzam wrócić do Polski?

Ale wiem jedno. Dziś odbieram mojego brata z lotniska i pomogę mu jak tylko mogę, by mu się udało odkryć w sobie to, co ja odkryłam dzięki pobytowi tutaj.